24.10.10

Jak się powiedziało "A" trzeba powiedzieć i "B". Ten post nadal będzie mieć charakter wprowadzający. Doszedłem bowiem do wniosku, że póki nie będzie porządnej cyfrówki do dyspozycji, nie ma sensu robić popeliny ze zdjęciami z komórki. Biorę serio cały ten blog i chciałbym też w miarę poważnie podchodzić do postów i całej reszty - łącznie ze zdjęciami - bo w sumie głupio bym się czuł idąc na skróty.

 Na początek jednak, póki wgryzę się w muzyczne tematy, chciałbym podziękować Mikowi Dravenowi za pomoc przy ogarnięciu technicznej strony bloga, uruchomieniu systemu komentarzy (który szwankował) i dopasowaniu szablonu blogu do moich potrzeb. Teraz wygląda to przejrzyście, ładnie i graficznie też odpowiada tematyce.
Druga rzecz- taka trochę porządkowa- na początku przyjąłem że będę pisać o winylowych wydaniach. Biorąc jednak pod uwagę, że wydań na cd też mam trochę i że chciałbym tu też ponarzekać czasami, że:
a) mam album na cd a chciałbym mieć na winylu
b) mam album na cd, na winylu nie wypuszczono, a powinni to zrobić.

Ale też na przykład coś wyszło na cd, a jest tak zajebiste, że też warto polecić - takie sytuacje zapewne też zdarzać się będą. Anyways postanowione - będzie mowa zarówno o cd jak i winylach, chociaż większość uwagi zdecydowanie chciałbym poświęcić wydaniom na dużej płycie.

Kontynuując - kilka faktów odnośnie sprzętu odsłuchowego jaki mam w mieszkaniu. Skłamałbym, gdybym napisał, że nie jestem z niego dumny.  Po jakiś dwóch latach składania, ciułania, przerabiania i dostosowywania do niewielkiej przestrzeni mieszkania, mam taki układ sprzętu, który mogę powiedzieć, że jest odpowiedni dla moich potrzeb. Należy jednak pamiętać, że rynek Hi-Fi jest rynkiem bardzo rozległym i przede wszystkim kosztownym. Tak sobie pomyślałem niedawno, że audiofilskość jest wprost proporcjonalna do zasobów portfela. Ze mnie żaden audiofil, jednak stosując pewne proste sztuczki mogłem osiągnąć poziom odsłuchu, który jest dostępny dla ludzi mających na wydanie na sprzęt powyżej 10 tys. zł (co już jest kwotą szanowaną w audiofilskim półświatku, choć z rezerwą).
Jakbym miał oszacować ile w sumie wydałem na sprzęt do odsłuchów byłbym skłonny podać cenę 4-4,5 tys zł, obawiam się jednak że przy dokładnej analizie wyszłoby nieco więcej. Większość sprzętu ( a właściwe wszystko prócz kabli) kupiłem przez allegro, ale decyzja zakupu (bądź licytacji) była poparta długim okresem "wybadania", w którym szukałem faktów i dowodów popierających zasadność zakupu. Był to dość męczący proces, choć przyznaję, niekiedy dzięki niemu udało się uniknąć nietrafionych zakupów.


Zacznę może od wzmacniacza - jest to model Pioneera A-705 R - jeden z flagowych modeli wzmacniaczy deckowych w latach 90-tych (końcówka lat 90-tych by być dokładnym). Zastąpił model Kenwooda, który miałem wcześniej - w obawie że Kenek nie da rady z czterema kolumnami (dwie podłogowe + dwie satelity) o dość dużej mocy. Pioneerowi się to udaje bardzo dobrze, jestem zadowolony z zakupu, choć nie wykluczam oddania sprzętu jeszcze w tym roku do tuningu sprzętowego firmy Neel audio. Liczę na poprawę parametrów sprzętowych, poszerzenie sceny i wyjścia "Direct" z którego korzystam najczęściej. Nie mniej póki co, zarówno jeśli chodzi o zapas mocy, jak i filtry dźwiękowe oraz wyjście direct, a nawet pobór mocy - jest bardzo dobrze.


Kolumny głośnikowe. Jak wspomniałem jest to układ 2+2 (umieszczone z frontu, nie wierzę i nie wyznaję dźwięku sorround, istnieje imo jedynie pozorny sorround wynikający z perfekcyjnie odtwarzanego stereo + poszerzonej i wysuniętej w przód sceny ).  Najpierw kupiłem tzw. satelitki (lub kolumny podstawkowe). Są to modele marki Tannoy - m2 (kolor Shadow Beech). Mają moc 80 W przy impedancji 8 ohmów (czyli w sumie standard na tego typu kolumienki). Stoją na podstawkach niestety bardzo słabej jakości (kupione tanio na allegro), chyboczą się na prawo i lewo jak tylko się zbliżę. Jest to jedyny element, który nie podoba mi się w istniejącym układzie sprzętu, chociaż tak naprawdę nie dotyczy sprzętu per se (i napewno będzie wymieniony).   Kolumienki grają naprawdę super, co prawda u mnie stanowią element dobarwiający i dopełniający kolumny podłogowe, ale szczerze mówiąc na pokój 10m 2 spokojnie wystarczą w układzie solo.
Kolumny podłogowe to element systemu z którego jestem naprawdę bardzo zadowolony. To model Aegis Evo III brytyjskiej firmy Energy Acustics, który udało mi się kupić na allegro w cenie niemal 4 razy mniejszej niż cena nowych. Mają moc 150 W przy 8 ohmach, czyli konkretny sprzęt dający porządnego kopa. W ogromnej ilości recenzji jest to model bardzo wychwalany i słusznie, jedyne co zarzucane jest tym kolumnom, to zbytnia "nerwowość" przy spokojniejsze muzyce. Kompletnie nie rozumiem tego zarzutu. Ja takiego symptomu nie zauważyłem (nie usłyszałem). Być może jest to kwestia połączenia ich z Pioneerem i dopełnienia dźwięku Tannoyami. A może poprostu nie mam porównania - nie mam możliwości odnieść się do gry innych zestawów kolumnowych. Mówiąc krótko, jest to imo idealny układ dla początkującego audiofila. Jeśli uda się komuś zakupić w cenach okazyjnych (Tannoye do 500 zl, AE do 1000 zl) to brać bez pytania, oczywiście po upewnieniu się że sprzedawca jest sprawdzony i nie wciśnie bubla albo kolumn które z miejsca nadają się do naprawy.


Kable głośnikowe kupiłem w najbliższym sklepie Euro RTV za 10 zł za metr. Są to grube (4mm) kable Yamo, które wystarczają w zupełności do zapewnienia dobrego przepływu sygnału. Dodatkowo zastosowałem wtyki bananowe Nakamichi (allegro się kłania).

Co do gramofonu, jest to model Blaupunkta XQ- 240 z systemem Direct Drive, czyli tzw. pełny automat. Został on odrestaurowany i przerobiony przez fachowca od gramofonów (pan Artur z serwisu gramofonowego z Warszawy) - ma profesjonalne interkonnekty (marki Sheller), oddzielny kabel uziemienia ( pierwotnie nie miał - uziemienie było wbudowane w interkonnekty, co jest niepożądane w sprzęcie tego rodzaju) i lepszą wkładkę (audio-technica AT12XE - znów allegro).
Kolejny element z którego jestem bardzo dumny to preamp do gramofonu uznanej i cenionej firmy brytyjskiej Cambridge audio ( Azur 640 P - nowy kupiony na allegro za bardzo okazyjną cenę). Sprawił on że dźwięk z winyli stał się lepszy jakościowo niż dźwięk z odtwarzacza CD na wyjściu lampowym, który posiadam również w swoim zestawie. Preamp CA był strzałem w 10. Jest wart znacznie więcej niż te 400 zł które za niego zapłaciłem.
Co do odtwarzacza CD- jedynego w swoim rodzaju na świecie- przerobionego przez dzielnego pana Waldka z Bydgoszczy (GoldFinch), jest to mocno stuningowany egzemplarz Grundiga 8150. Dokładny opis modyfikacji znajdziecie tutaj (chodzi o wersję 2 z dwiema lampami). Odtwarzacz jest połączony ze wzmacniaczem interkonnektami Viablue ( genialnymi zresztą, znów kłania się Allegro).


To w sumie tyle przynudzania o szczegółach technicznych. W następnym poście zapewne napiszę coś o pozycji odsłuchowej, trójkącie odsłuchowym, "złotym środku" i innych tajemnicach dźwięku stereofonicznego ;)

Dla ciekawskich - tytuł posta to wypowiedź jednego z członków zespołu Vessels na wczorajszym koncercie w warszawskiej Hydrozagadce. Stwierdził że oni grają bez soundchecków, bo są hardkorowcami i taka prawda. Saundcheck nie był potrzebny, zagrali wyśmienicie. Stąd wśród linków znajdzie się odnośnik do ich strony. Zacna kapela ze świetlaną przyszłością, a do tego przemili i sympatyczni ludzie. Muzycznie i winylowo będzie jeszcze o nich nie raz. A tu proszę - zajebista koszulka ktorą sobie na ich koncercie kupiłem:)


Do następnego.



0 komentarze:

Prześlij komentarz

About Me

Obsługiwane przez usługę Blogger.

Followers